Autor: Kantor Łodzińscy, Kraków, Publikacja: wtorek, 25 sierpnia
Rynki finansowe, w szczególności rynek walutowy, mają to do siebie, że co jakiś czas określony temat staje się dla nich swego rodzaju "samograjem", o którym można pisać, zdawałoby się, bez końca. Trzy lata temu była to np. Hiszpania, później Cypr czy Grecja, w międzyczasie też kwestie tego, czy Fed zakończy swoją operację QE ? i czy EBC zacznie swoją. A potem znów Grecja itd. Tym razem padło na Chiny. W końcu Chiny kojarzymy z inicjatywami w rodzaju autostrad czy miast wznoszonych po to (głównie), by nabijać PKB Państwa Środka i prestiż kół nim rządzących. Kojarzymy też ? w ostatnim czasie ? z milionami Chińczyków, którzy rzucili się do zakładania kont maklerskich i podbijali notowania giełd (np. w Szanghaju), tworząc bańkę.To wszystko zaczyna pękać, słabe były niedawne publikacje nt. eksportu (importu też), słabo wypadł przemysłowy PMI. Poza tym, jak to zwykle bywa, rynki ? tj. giełdy i forex ? same dodatkowo podkręcają atmosferę, bo każdy chce wyprzedzić dalsze zmiany w fundamentach, co jeszcze bardziej generuje te zmiany. To znaczy: już z góry, profilaktycznie, następuje wycofywanie się z surowców (bo Chiny nie tyle nawet mniej ich kupują, co już przewiduje się z wyprzedzeniem, że ten popyt spadnie), redukuje się zakupy dolarów na rzecz zakupów euro (bo USA raczej nie podniesie stóp) ? i tak dalej.